Niegdyś Dąbrowa Leśna była spokojną, cichą, podwarszawską osadą. Po utworzeniu miasta Łomianki staliśmy się częścią aglomeracji miejskiej. Przez kolejne lata, poza nazwą, nic się nie zmieniało. Dąbrowa pozostawała na peryferiach, nie docierały tu wielkomiejskie inwestycje. Nie przybywało utwardzonych ulic, nie robiono kanalizacji… O każdą istotną dla mieszkańców sprawę trzeba było toczyć boje z władzami miasta, które przez kolejne kadencje traktowały Dąbrowę jak piąte koło… Wszystko, co osiągnęliśmy – zawdzięczaliśmy aktywnym mieszkańcom i społeczności, która tworzyła się wokół kolejnych zadań i dążeń. Pamiętam ciężką batalię o utrzymanie połączenia autobusowego z Warszawą, starania o plac zabaw, walkę o chodnik na Partyzantów i wiele innych akcji.

W ostatnich latach wiele z tych rzeczy, które przedtem wydawały się nie do osiągniecia, dostaliśmy niemal na tacy. Mamy własną szkołę, zbudowano w końcu wodociągi i kanalizację, pojawił się długo oczekiwany chodnik na Akacjowej, są nawet ścieżki rowerowe i park linowy. Utwardzono kilka nowych ulic, jest jako takie połączenie autobusowe z Łomiankami. W końcu doczekaliśmy się realizacji wielu inwestycji, które od lat postulowano na zebraniach mieszkańców. Mamy w końcu to, co nam się słusznie, jako części Łomianek, należało.

Przy okazji jednak odebrano nam rzecz bardzo cenną – straciliśmy głos w naszych sprawach. Decyzje podejmowane są zza biurka, inwestycje robione bez konsultacji, panuje niechęć do wszelkich oddolnych inicjatyw, narzuca się jedynie słuszne rozwiązania, lekceważy zdanie lokalnej społeczności. Wszystko to sprawia, że muszę powiedzieć obecnej władzy: dziękuję za wszystko, co zrobiliście w Dąbrowie, ale boję się tego, co jeszcze możecie wymyślić

Agnieszka Zdunek