Wbrew pozorom raczej nie kierowaliśmy się ostatnio takim kryterium. Wszystko bowiem zależy od tego, do czego ma służyć rada miejska. Obecnie w Łomiankach rada jest przedłużeniem urzędu miasta, nie próbuje kontrolować burmistrza, czegoś narzucać czy nawet proponować. Oficjalna propaganda mówi, że radni „dobrze współpracują z burmistrzem”, a w praktyce znaczy to jedynie tyle, że są w pełni dyspozycyjni, wedle zasady: bierny, mierny, ale wierny.

Otóż chcę powiedzieć, to jest patologia, zaprzeczenie idei samorządności. Taki model można by śmiało zastąpić notariuszem, który sygnowałby projekty burmistrza i nadawał im klauzulę wykonalności. Powiem to dosadniej, to jest model feudalnego dworu, gdzie władca jest wprawdzie elekcyjny, ale do rządzenia żadna społeczna kontrola nie jest mu potrzebna. W takich archaicznych realiach znalazły się Łomianki. Nie służy to ani przejrzystości wydatków publicznych, ani ich efektywności. Władza realizuje po prostu zachcianki  różnych grup nacisku i… nikomu nic do tego!

Aby tak się nie działo, musicie, Drodzy Czytelnicy, wybrać nie tylko innych, niż dotychczas, ludzi, ale także zdecydować się na inny prządek rzeczy. Bez względu na to, czy burmistrzem zostanie mądra i otwarta na mieszkańców i nowoczesne rozwiązania osoba, czy dotychczasowy pogrążony w PRL-owskich schematach myślenia burmistrz, to trzeba wybrać samodzielnie myślących radnych. Oni będą potrzebni nowoczesnemu burmistrzowi, ale także będą niezbędni, by sprawdzać, czy interesy mieszkańców nie są naruszane przez osobę, która nie rozumie potrzeby dialogu. Model radnych wiernych, ale biernych jest dobry tylko dla kogoś, kto ma coś do ukrycia przed mieszkańcami.

Witold Gawda